Kiedy odległa historia staje się bliska, przybierając kształt konkretnej twarzy…

„Na naszych łzach i cierpieniach budujemy naszą ojczyznę. Ufamy, że jeszcze posłyszymy dzwony i żyć będziemy pod naszym niebem, oddychając powietrzem naszych ślicznych kwiatów…” – tak pisała 7 marca 1943 roku, w trzecim roku zesłania i jednocześnie kilka miesięcy przed śmiercią, s. M. Urszula Furkałowska*.

Właśnie dziś, 15 kwietnia, mija 120. rocznica urodzin tej, znanej niewielu, skromnej niepokalanki, której historia przybrała dla mnie konkretny kształt…

Siostra Maria była uczestniczką – jedną z wielu – wydarzeń, jakie w czasie drugiej wojny światowej stały się udziałem mieszkańców Kresów Drugiej Rzeczypospolitej, a jakim były cztery wielkie deportacje do Związku Sowieckiego z lat 1940-1941. Niepokalanka, która jeszcze jesienią 1939 roku przebywała w klasztorze w Jazłowcu, opuściła go, ponieważ w tym burzliwym okresie niepokalanki z placówek z Maciejowie i Niżniowie zostały z nich przez Sowietów wyrzucone. Siostrom, których z dnia na dzień pozbawiono domu, przyszedł z pomocą klasztor w Jazłowcu. Niepokalanki, które do tamtego momentu znajdowały się w jazłowieckiej wspólnocie, by zrobić miejsce wygnankom, pojechały na jakiś czas do swoich rodzin (zakonnice pochodziły bowiem w większości z pobliskich miejscowości). Podobnie uczyniła s. Urszula.

Nie mogła wiedzieć, że już 10 lutego 1940 roku zostanie wraz ze swoją rodziną deportowana w głąb Związku Sowieckiego. Patrząc po ludzku, można powiedzieć, że Siostra stała się ich ofiarą deportacji przypadkiem – nie było jej na listach, z jakimi przychodzili do domów funkcjonariusze NKWD, by „wyrwać” z nich tych, którzy zostali, w ramach represyjnych działań Sowietów uznani za „element kontrrewolucyjny, destabilizujący sowiecki ład na zajętych terenach” i przeznaczeni na zsyłkę. Prawda była taka, że ludzie ci zostali zesłani przede wszystkim dlatego, że byli Polakami, patriotami, niewygodnymi nowej władzy, która chciała wpływać na umysły ludzi na okupowanych przez siebie terytoriach. Próbowano zatem pozbyć się tych, którzy – ze względu na swoją postawę – mogliby stać na drodze do realizacji tych planów**

Po podróży w bardzo trudnych warunkach – w zatłoczonych wagonach, przy kilkudziesięciostopniowym mrozie, w głodzie i obawie przed nieznaną przyszłością, s. Furgałowska  znalazła się wraz z rodziną w syberyjskiej tajdze (obwód irkucki). Tam właśnie rozpoczęła pisanie dzienniczka, który prowadziła przez ponad trzy lata, notując swoje przeżycia.

Obecność tej, wówczas niespełna czterdziestoletniej, zakonnicy okazała się opatrznościowa. Choć dla niej – jako siostry – niełatwa, ponieważ przyszło jej być zakonnicą wygnaną w jakimś głębokim sensie podwójnie: z jednej strony z ojczyzny, a z drugiej – ze wspólnoty zakonnej. Siostra Urszula co prawda została wysiedlona z krewnymi, ale nie należy zapominać, że jako zakonnica miała już wówczas inną rodzinę – zakonną, z którą łączyły ją szczególne więzy duchowe. Świadectwem tej tęsknoty za siostrami były listy pisane m.in. do matki przełożonej. To fragment jednego z nich:

„Siostro kochana! Przeważnie proszę o wiadomość, gdzie Matka, w którym domu? A może w Jazłowcu? To w duchu się tulę do kolan i nie wiem od czego zacząć, bo bardzo biedna tu jestem. Żebym miała chociaż jaką towarzyszkę, ale tak to czuję się samotnie”.

Jednak s. Urszula starała wznieść się ponad wewnętrzne i zewnętrzne trudności i, świadoma tego, kim jest, o Kim – jako siostra zakonna – ma świadczyć, starała się być dla współtowarzyszy niedoli znakiem obecności Boga. Wydaje się, że łatwiej było jej znosić oderwanie od wspólnoty, gdy miała poczucie, że jest potrzebna w miejscu zesłania, że Bóg działa przez nią i jej posługę.

A jej posługa była z jednej strony skierowana do tych, którzy byli deportowani wraz z nią (m.in. chrzciła dzieci, organizowała modlitwy, towarzyszyła konającym – szczególnie poruszające są opisy jej obecności przy umierających dzieciach…), ale także wobec miejscowych. Ślad jej otwartości znajdujemy w opisie ostatniego Bożego Narodzenia, jakie przyszło jej przeżywać na zesłaniu (rok 1942):

„Na wiliję postroili się, a szczególnie dzieci, w ubranka nowe, z tych koców poszyte, i śpiewali pieśni, aż barak się rozlegał. (…) Nie myślałam, aby Dzieciątka dziś wyciągać ale Pan Jezus miał inne zamiary. (…) Wzięli go na stół i zaczęli śpiewać kolędę Wśród nocnej ciszy – i inne. Jak się zaczęli schodzić (…), to aż ściany rozpierali od śpiewów i ciasnoty. Moskale nie mogli się napatrzeć (…), a Dzieciątko się uśmiecha i wszystkich przyjmuje. I tak śpiewali, myślą będąc w naszej Polsce i kaplicy (…). Tym razem moskale nam nie przeszkadzali, nie zabraniali…”.

Dzieciątko, o którym mowa, to figurka, jaką s. Maria za zgodą przełożonej zabrała, opuszczając (jak się okazało na zawsze) klasztor w Jazłowcu. Figura Dzieciątka Jezus była dla niej symbolem przyjęcia przez Chrystusa wszystkich tam obecnych – i modlących się Polaków, i przypatrujących się im „moskali” – tamtejszych Rosjan. Według siostry, uśmiech zatrzymany na twarzy Dzieciątka w tej małej statule, był skierowany do każdego. W ten sposób miłość Boga poprzez jej obecność, jak i jej współzesłańców, mogła dotrzeć do tych miejsc i ludzi, do których w ateistycznym Związku Sowieckim dotrzeć raczej nie miała prawa. A jednak. Ten paradoks w trafnych słowach wyraził ks. Jan Kuczyński, jeden z kapłanów, którzy w trakcie drugiej wojny światowej trafili do sowieckich łagrów. Pisał on:

„Nabrałem przekonania, że Bóg dopuszcza zajadłą złość tej władzy, by dać opiekę religijną najbardziej opuszczonym. Jeśli po rosyjsku kraj za kręgiem polarnym zwie się krajnij siewier – skrajna północ, to i cierpienia skrajne i pociecha religijna niezbędna. Najgorliwsi nawet duszpasterze nie potrafiliby dotrzeć tam, gdzie posłała ich władza. Tam, w tym mroźnym piekle, prawdziwi kapłani doznawali radości niezmiernych, pocieszając najbardziej strapionych”.

Tej radości doświadczyła także s. Maria, starająca się naśladować Chrystusa w tych warunkach, w których przyszło się jej znaleźć. W tych niespodziewanych okolicznościach, które – rozpoczęte w lutową noc roku 1940, trwały aż trzy lata, odczytała swoje posłannictwo do przybliżania ludzi do Chrystusa. Była tam, cytując św. Pawła, niejako „ukryta z Chrystusem w Bogu”, ale Chrystus był też ukryty w niej, i poprzez jej posługę uobecniał się wśród deportowanych. Odeszła cicho, osłabiona zasłabła i utopiła się w rzece, podczas prania odzieży.

*

Kilka lat temu poświęciłam s. Furgałowskiej jeden ze swoich artykułów naukowych. Znałam wtedy jej dziennik, nie znałam jednak jej twarzy, ponieważ nie udało mi się wówczas dotrzeć do żadnej jej fotografii. Kilka miesięcy po opublikowaniu tekstu napisała do mnie pani Gabriela, jak się okazało związana, poprzez swojego męża, z rodziną s. Urszuli, dziękując za tekst o niej, na który natrafiła uzupełniając drzewo genealogiczne rodziny. A napisała w sierpniu, dokładnie w rocznicę śmierci s. Urszuli…! Niedługo potem przesłała mi jej fotografię oraz zdjęcia kilku kart dziennika pisanego przez nią na zesłaniu.

Była to dla mnie wielka radość. Czasem bowiem z owocami badań naukowych bywa tak, że docierają do wąskiego grona specjalistów lub grupy osób zainteresowanych daną dziedziną, tematyką. Sygnał od p. Gabrieli był miłym potwierdzeniem, że prowadzenie badań historycznych ma swój dodatkowy wymiar, dodatkowe znaczenie. Dlatego warto poznawać i opisywać małe, ludzkie historie, które działy się na tle wielkich dziejów świata. Pisała o tym kiedyś jedna z badaczek z dziedziny antropologii – A. Rzepkowska, przekonana, że w centrum zainteresowania cały czas powinna pozostawać nie tylko wielka, lecz mała historia, a więc historia spersonalizowana, zindywidualizowana, odbita w losach ludzkich***.

Historia s. Urszulii jest z jednej strony historią „jedną z wielu”, jakich z okresu drugiej wojny światowej nie brakuje, z drugiej jednak –  zamknięta w losach zwykłej zakonnicy, córki bł. Marceliny Darowskiej, przypomina nam, że – patrząc koniec końców okiem wiary – dla Boga żadna z takich historii nie jest zbyt mała, żadna nie jest nieważna.

A o roli tych małych-wielkich świadków Chrystusa, osób zakonnych, które także w okresach wojen były wierne swojemu powołaniu, pisał św. Jan Paweł II w posynodalnej adhortacji Vita consecrata:

„W latach, które przyniosły głębokie przemiany i wielkie niesprawiedliwości, nadzieje i rozczarowania, doniosłe osiągnięcia i gorzkie porażki, osoby konsekrowane zapisały wspaniałe karty ewangelicznej solidarności i heroicznego poświęcenia. Równie znamienne stronice zapisały i nadal zapisują liczne inne osoby konsekrowane, przeżywające w pełni swoje życie ukryte z Chrystusem w Bogu (Kol 3, 3) dla zbawienia świata, w duchu bezinteresowności i poświęcenia (…). Poprzez te różnorodne (…) formy życie konsekrowane ma udział w skrajnym ubóstwie, jakie obrał Chrystus, i spełnia swoje specyficzne zadanie w zbawczej tajemnicy Jego Wcielenia i Jego odkupieńczej śmierci” (VC 90).

Wspomnijcie dziś s. M. Urszulę, i niech jej historia upewni Was w tym, że także żadna z naszych historii nie jest nieistotna, że bez względu na to, gdzie się znajdujemy bądź znajdziemy, możemy być blisko Boga i dla ludzi. I że nasza historia nie zostanie zapomniana. Nawet, jeśli nie zostaną po nas dzienniki, zdjęcia, wspomnienia – żyjemy i będziemy żyć dzięki pamięci Boga, która jest miłością i wiernością. Bo, jak pisał ks. Jerzy Szymik w wierszu Teduś:

„…wiem, że musi być Bóg, by ocalić takich

jak on: bez biogramu w słownikach, z niepojętym

cierpieniem, z wieloraką biedą, z nieuleczalną tęsknotą,

pokiereszowanym przez historię życiem…”

 

 

——-

* W dok. Ośrodka Karta funkcjonuje jako „Furkałowska”, w niektórych innych Furgałowska.

** Więcej o deportacjach: https://ipn.gov.pl/pl/historia-z-ipn/137719,Deportacje-Polakow-w-glab-Zwiazku-Sowieckiego.html

*** A. Rzepkowska, Sybiracy: wspólnota – pamięć – narracja. Studium antropologiczne, Łódź 2009.

1 thought on “Kiedy odległa historia staje się bliska, przybierając kształt konkretnej twarzy…

  1. Wspaniałe jest to, co poprzez ten tekst – duchem, stylem, dykcją – Pani mówi. I o tej Siostrze Człowieczej – i szerzej, o świecie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.