Choć nie jestem jakoś szczególnie na bieżąco z internetowymi trendami, to rzuciła mi się w oczy hashtagowa akcja #modanabrzydotę. Ma ona, jak dobrze rozumiem, być alternatywą czy swego rodzaju sprzeciwem dla – chociażby instagramowego, ale ogólnie mówiąc wirtualnego – morza „twarzy i ciał idealnych”. Morza, które pokazuje tylko wycinek rzeczywistości i nie zawsze jest zgodne z prawdą, ale także świata, w porównaniu czy zderzeniu z którym, wiele osób popada w kompleksy, nie będąc – jak uważają – 'idealnymi’, pięknymi’ etc. Widzę, że powstał już jednak także alternatywny hashtag – m.in. w formie: #modananormalność, który – jak suponuję – ma przesunąć akcent na nieco inny aspekt – tj. że nie chodzi o to, by określać się jako ktoś brzydki, ale jako ktoś, kto jest sobą, kto jest naturalny, jest jaki jest – i taki jest piękny.
Nie będę w tym miejscu dorzucać swoich mądrości na ten temat. O tym, w jaki sposób patrzę na piękno, a zwłaszcza zmiany, jakich z biegiem lat doświadcza ciało, szczególnie w wymiarze twarzy, pisałam już od serca kilka lat temu. Wpis znajdziecie pod tym linkiem: https://teologiczna.blog.deon.pl/twarz-czasu/
Od tamtego czasu mogę jedynie jeszcze raz potwierdzić, że – szczególnie po 30-dziestce 😉 – doświadcza się tego, że „człowiek zewnętrzny” rzeczywiście powoli niszczeje… I pogodzenie się z tym, a tym bardziej wewnętrzne zaprzyjaźnienie się z tą świadomością – nie jest łatwe. Bo przecież chcemy być piękni także od zewnątrz – i to jak najdłużej… Ale… Pierwsze zmarszczki, pierwsze (żeby tylko 😉 siwe włosy, wiotczenie i matowienie skóry, tzw. strzykanie w kościach… Mam wymieniać dalej? Pewnie każdy, bez względu na wiek i płeć, dorzuci do tej wyliczanki coś od siebie. Nieprzypadkowo jednak użyłam określenia „człowiek zewnętrzny” – takiego bowiem użył św. Paweł w drugim czytaniu (2 Kor 4,13–5, 1) z X Niedzieli Zwykłej, którą przeżywaliśmy wczoraj.
Oto co pisze:
Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niewielkie bowiem utrapienia nasze obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie.
Paweł czarno na białym opisuje to, co staje się udziałem każdego z nas – niszczejemy od zewnątrz, starzejemy się, kruszymy, czerstwiejemy… Ale Paweł nie zwiesza głowy – jest optymistą! Ponieważ jest przekonany, że człowiek, który jest wewnątrz nas, odnawia się z dnia na dzień i że receptą na ten nieuchronny proces, tak dla nas często przykry, trudny do zaakceptowania, jest wpatrywanie się w to, co niewidzialne – bo to, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie. I to jest Pawłowy eliksir na wieczną młodość – zainwestować w to, co niewidzialne – w piękny świat duszy. Oczywiście – nie oznacza to, że trzeba zapomnieć o ciele i o nie nie dbać, nie starać się o to, by być pełnym wdzięku także na zewnątrz, ale by również troszczyć się o duszę – ta bowiem nie tylko może być piękna na wieki, ale jej piękno może także promieniować na zewnątrz – na nasz uśmiech (choćby nie był tak biały jak w reklamie), radosne spojrzenie (choćby zza okularów), pogodny wyraz twarzy i uśmiech (choćby okolony zmarszczkami).
Koniec końców, przypominają mi się w tym momencie słowa z Księgi Izajasza (53,2-3) o Słudze Pańskim, które czytamy chociażby w Wielki Piątek o Ukrzyżowanym, że
Nie miał On wdzięku ani też blasku,
aby na Niego popatrzeć,
ani wyglądu, by się nam podobał.
Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,
Mąż boleści, oswojony z cierpieniem,
jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa
jednocześnie pamiętając, że to właśnie On jest najpiękniejszym z synów ludzkich (por. Ps 45,2) i był nim także wtedy, w czasie męki i na krzyżu.
*
To czytanie z Listu do Rzymian przywołało mi również na myśl przesłanie związane z Duszą Chrystusową. Pisałam już o obrazie tej Duszy szczególnej – Jezusowej (https://teologiczna.blog.deon.pl/a-gdybys-mial-zrobic-selfie-swojej-duszy/) i wydźwięku, jaki ze sobą niesie, a które pielęgnuje i stara się nieść w świat Zgromadzenie Duszy Chrystusowej założone przez sł. B. M. Paulę Tajber. To ona pisała, że ciało to żywe naczynie duszy. Matka Paula wiedziała, że ciało jest ważne, chciane, ale była jeszcze bardziej przekonana, że kluczowe, by to nasza dusza była piękna – na wzór Duszy Jezusa, a wtedy i ciało będzie promienne, jasne, w zgodzie z całością nas jako nas – czy raczej mnie jako mnie.
Na koniec tych kilku refleksji przyjmijcie wiersz autorstwa ks. prof. Jerzego Szymika – bo kto, jak nie poeta – najpiękniej wyrazi ową metafizykę starości, starzenia się. Smakujcie słowa…
Powrót z Ziemi Świętej
90-letnia na oko Żydówka
chodzi wąskim korytarzem
klasy ekonomicznej boeinga 737
tam i z powrotem,
prawie całą długość
długiego lotu
z Tel Awiwuprostuje osteoporotyczne kości
oddala skrzepy krwi
zabija czas
zagaduje stewardów
przygląda się młodym kobietomte odwracają wzrok,
bo nie chcą widzieć ani wiedzieć
co przed nimi:skóra jak zmięty pergamin,
włosy jak mokre siano,
zmętnienie oka,ciało wreszcie gotowe
na prawdziwą miłość,
czyli na wszystko: napowrót do świętej ziemi.
I dalej
(wiersz w interpretacji Autora: https://www.youtube.com/watch?v=pdnOnk2Hw_I)
*
Obraz Duszy Jezusa © Zgromadzenie Sióstr Najświętszej Duszy Chrystusa Pana