W jednej z prefacji mszalnych słyszymy, że to Pan jest tym, który sprawia, że zmieniają się pory roku… Skojarzenie właśnie z tym wersem rodzi mi się w sercu jako teologowi, gdy w ostatnie popołudnie września, który w nocy przekroczy próg października, patrzę na okno, po szybach którego spływają strugi deszczu. Jako mama trójki słyszę w tym samym momencie brzmienie jednej z piosenek z „Krainy lodu 2”: „Powoli już jesień nadchodzi. Znów jesteśmy mniej młodzi. I obłoki szybciej gna po niebie chłodny wiatr…”.
No tak, jesień króluje tak astronomicznie, kalendarzowo, jak i meteorologicznie. Młodsi nie jesteśmy, ale upływ czasu (oprócz wielu swoich minusów, które mogłabym wymienić na jednym wdechu) ma też swoje zalety. Dziś myślę o jednej z nich, dzięki której życie może w nas dojrzewać, wspomnienia osiągać wielość odcieni – taką, jakby pozazdrościły jesiennym drzewom ubranym w kolorowe liście – a refleksje nabierać głębokiego smaku niczym leżakujące w ciszy ciemnej piwniczki wino.
Gdy zatem sięgnę pamięcią wstecz, to mniej więcej dwa lata temu o tej porze roku dokładałam swą małą cegiełkę do promocji ostatniego w kolejności tomu poetyckiego ks. prof. Jerzego Szymika pt. Ogród. Towarzysząc z boku powstawaniu tej książki, przeczuwałam, że będzie wyjątkowa. Nie tylko ze względu na oryginalną szatę graficzną oscylującą między czernią i bielą oraz ubogaconą zjawiskowymi fotografiami wcinającymi się w kolejne arkusze tej publikacji. Nie tylko. Przede wszystkim ze względu na zamknięte w tej edytorskiej przestrzeni przestrzenie poetyckiego słowa, którymi – kto jak kto – ale ks. prof. Szymik włada z najwyższym literackim kunsztem. Prawdziwy poetyckiego bezmiar oceanu.
Już wtedy wiedziałam, że będę się chciała podzielić tym, w jaki sposób słowa tomu rezonowały w moim sercu, jakie struny duszy wrażliwie poruszyły. Czułam jednak, że to nie stanie się od razu, że trzeba dać czasowi czas, dać go słowom, by niczym rośliny zasadzone – nomen omen – w ogrodzie, mogły zapuścić korzenie, wzrosnąć w odpowiedniej dla siebie chwili i zakwitnąć.
Kto już czytał kiedyś mojego bloga wie, że symbolika ogrodu jako takiego nie jest mi obca (teologiczna.blog.deon.pl/ogrodem-zamknietym-jestes). I chociaż potrafię zasuszyć każdy podarowany mi doniczkowy kwiatek i zdecydowanie „nie mam ręki” do roślin, wiem jednak, że jest taki Ogrodnik, dla którego każda dusza jest ogrodem jednynym i niepowtarzalnym. Ogrodnik, który każdą winorośl, która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała owoc obfitszy… Który chce, by nasze życie było podobne do zroszonego ogrodu. Dlatego też teksty zawarte w Szymikowym Ogrodzie na dzień dobry zyskały mój wielki kredyt zaufania; zaufania, które nie zostało zawiedzione.
*
Ogród ks. Jerzego to dwanaście całostek, do których wprowadza wiersz Ogród w Pszowie. Większości z tych cząstek patronują rośliny – róże, forsycje, jakarandy, bez… Są w tym tomie wiersze, które lepiej czytać od deski do deski (Sara Sampaio, Podróż, https://sledzenie.przesylki.pl, Plebiscytowa, Babie lato, List Europejczyka do Atheny Farrokhzad…, W intercity, Buissonnets. Cher Bebe, Dodi czy – wspomniany już – Ogród w Pszowie). Są też takie, których pojedyncze wersety stanowią perełki i jak gdyby odrębny byt, nad którymi, choć krótkie, można długo rozważać, które mają „niski indeks glikemiczny” i długo karmią serce słodyczą znaczeń: „Roztrwonić swoje życie. Hojnie, bez żalu”; „Nie opuszczaj mnie, bo / czym byłaby miłość”; „wiem, że musi być Bóg, by ocalić takich / jak on: bez biogramów w słownikach, z niepojętym / cierpieniem, z wieloraką biedą, z nieuleczalną tęsknotą, / pokiereszowanym przez historię życiem”; „co zrobisz, jak Ci umrę / […] Nie mam innego życia / niż moje i nie wiem, jak to jest mieć inne”; „Jak doszło do tego, że młodzi są pokoleniem straconym, / krowy wściekłe, a kury szczęśliwe?”; „Wszystko to zasłona. Za nią niepojęte”; „Pijcie Krew z pokolenia na pokolenie”: „Umierałeś już z tyloma, / bądź wtedy również ze mną: / Jezu, Jezu, Jezu…”.
Zadaję sobie w tej wędrówce przez Ogród pytanie o to, jakie rysy oblicza autora wyłaniają się w moim – jakże subiektywnym – odczuciu zza szeryfowego kroju pisma Questa wydrukowanego na papierze Alto 1.1 Satin Naturel 130 g? Jeśli w tomie poprzedzającym ten, którzy dziś wzięłam na tapetę, Poeta z Pszowa dał się poznać jako Dobre wino, jako ten, który to dobre wino chce zachować do końca, tak tu jawi się jako dojrzały i nieco tajemniczy Ogród, który swoimi wierszami niczym kluczem wprowadza nas do tej tajemniczej części ogrodu swojej duszy, uchylając czytelnikom rąbka tego, czym pulsuje jego serce karmione przez lata nie tylko Ciałem i Krwią, nie tylko Słowem, ale także setkami przeczytanych książek (zob. Jericho Resort Village), życiowych doświadczeń, chorób, rodzinnych i zawodowych więzi. Ksiądz Szymik nie przestaje zachwycać erudycją, frapować doborem motywów, bogactwem odwołań… W jednej książce spotykają się ze sobą m.in. portugalska modelka, Jan Chrzciciel, mama ks. Jerzego, jego dziadek, Joanna d’Arc, Cristiano Ronaldo, walijski sukiennik, Teresa z Lisieux, Dolores O’Riordan, Mata, Syracydes, Kochanowski… Aż chce się zapytać: skąd on to ma? (o to samo pyta Autor w wierszu Ratzinger. Na 93. urodziny, zastanawiając się z jakich źródeł wypływają strumienie wody żywej papieża-emeryta). W obu przypadkach jestem skłonna odpowiedzieć, cytując ostatnie słowa tego wiersza…
Szerokość horyzontów Poety współmierna jest natomiast szerokości geograficznej miejsc znajdujących się na mapie Szymikowego Ogrodu: nie zabrakło na niej drogiej Mu Portugalii, nie zabrakło tym bardziej Krakowa, Katowic, Pszowa, Lublina, ale również Rouen, Buissonnets, Nowego Jorku…
Nie zabrakło Ziemi Świętej. Ze wzruszeniem czytałam ostatnio mojemu mężowi, któremu dane było we wrześniu przemierzać ścieżki tejże, jeden z wierszy o tematyce pod szyldem Terra Santa pt. Powrót z Ziemi Świętej:
90-letnia na oko Żydówka
chodzi wąskim korytarzem
klasy ekonomicznej boeinga 737
tam i z powrotem,
prawie całą długość
długiego lotu
z Tel Awiwu
prostuje osteoporotyczne kości
oddala skrzepy krwi
zabija czas
zagaduje stewardów
przygląda się młodym kobietom
te odwracają wzrok,
bo nie chcą widzieć ani wiedzieć
co przed nimi:
skóra jak zmięty pergamin,
włosy jak mokre siano,
zmętnienie oka,
ciało wreszcie gotowe
na prawdziwą miłość,
czyli na wszystko: na
powrót do świętej ziemi.
I dalej
Tom domyka (umieszczony tuż po Epilogu, w którym Autor w punkt pisze o czasach zarazy – Ogród ukazał się w pierwszym roku pandemii, AD 2020) wiersz Z Augustyna
doszukując się przyczyn,
nie znajdziesz nic innego,
jak tylko łaskę Boga.
Ta pewność przenika całą książkę, to przekonanie sprawia, jak się zdaje, że ks. Szymik bez względu na to, czy przemierza katowicką Plebiscytową, czy też przygląda się żurawiom w dokach Olivais, dostrzega wszechobecną łaskę Boga. Jeśli myśląc o „łasce”, przyjmiemy szeroką i piękną interpretację Jego (i mojego) mistrza Ratzingera, który twierdzi, że Bóg sam jest łaską, że łaska to nie jakiś „kawałek”, który musimy od Boga wyszarpywać, to wszystko układa się w logiczną całość.
Co ciekawe – słowami „Wszystko jest łaską” ks. Jerzy domknął 20 stycznia 2020 roku wiersz Alvaro Soler w Żółkwi. Pisał w nim:
A jednak
iść lipcowym porankiem wonnym (jaśmin i spaliny)
kijowską ulicą, niedaleko Majdanu, na Mszę do katedry
jest łaską;
śpiewać psalmy we lwowskiej katedrze, w zapachach lata
(jaśmin i kadzidło), kiedy płowe słońce przewierca witraże,
alabaster i polski ból
jest łaską.
Wszystko jest łaską.
W 218. dniu rosyjskiej agresji na Ukrainie, w świecie po Buczy, Iziumie i innych miejscach, na których sczerniała już krew pomordowanych, nie każdemu jest łatwo z przekonaniem te ostatnie słowa wiersza powtórzyć.
Czy naprawdę w s z y s t k o?
218. dzień wojny. Czytam wywiad, w którym papieski jałmużnik kard. Krajewski po wizycie na froncie mówi: „Brakuje łez, brakuje słów”. Ale mówi także: „Spotkałem tam przepięknych ludzi. Przy tej całej tragedii, której jesteśmy świadkami, i niepewności jutra spotkałem ludzi pełnych zaufania, wiary, którzy żyją dniem dzisiejszym, a to jest Ewangelia. Jutrzejszy dzień ma swoich problemów bardzo dużo, to dziś mamy być piękni. Ta wizyta była ważniejsza dla mnie niż moja obecność dla nich. To oni mnie obdarzali pokojem, dawali mi nadzieję. Jadąc, myślałem, że to ja będę musiał ich pocieszać, dodawać nadziei, a było inaczej”.
Wystarczy im Jego łaski.
Także w czasach wojny dobrze czytać poezję. Pomoże mimo wszystko dostrzegać Jego łaskę. We wspomnianym Epilogu ks. Szymik cytuje Ratzingera:
„Ludzka historia, mimo wszelkich okropności, nie zatonie w nocy samozagłady; Bóg nie pozwoli jej wyrwać ze swoich rąk. Boże sądy, wielkie cierpienia, w które ludzkość się zanurza, nie są zagładą, lecz służą ratowaniu ludzkości. Również w czasie «po Auschwitz», po tragicznych katastrofach historii, Bóg pozostaje Bogiem; pozostaje ze swoją niezniszczalną dobrocią dobry, pozostaje Zbawicielem, w którego rękach niszczące i straszliwe dzieło człowieka zostaje przemienione przez Jego miłość. Człowiek nie jest jedynym aktorem historii i dlatego śmierć nie ma w niej ostatniego słowa. Fakt, że jest tu jeszcze Inny działający, pozostaje jedyną, mocną i pewną kotwicą nadziei, która jest mocniejsza i bardziej realna niż wszelkie okropności świata”.
…nie znajdziesz nic innego, jak tylko łaskę Boga…
*
A jeśli chcecie posłuchać wierszy ks. Jerzego w jego interpretacji, zajrzyjcie tutaj: https://youtube.com/ogrod